MAYSHA STUDIO

piątek, 27 maja 2011

A few postcards from Silesia...



Południowe słońce, niesamowite kontrasty krajobrazów i radość tym większa, że przypadkowo zaobserwowany śnieg jakoś niespecjalnie miał ochotę odpuścić, pomimo że to już majowy finisz...
Jednak zupełnie nie potrafię zrozumieć fenomenu polskich dróg, bo po pierwsze obowiązkowy punkt programu: slalom międzydziurowy, a po drugie, gdy tylko człowiek dostrzeże temat i koniecznie chciałby się zatrzymać, to jakimś dziwnym trafem okazuje się, że przez najbliższe trzy kilometry znaki drogowe złośliwie nie przewidują takiej możliwości.
A już potem z innej - tej wymuszonej najbliższej perspektywy, rzeczywistość wygląda zazwyczaj dość przeciętnie, a więc i ochota na zdjęcia mija niczym kolejne kilometry wciąż niedokończonej autostrady.
Na tą okoliczność rower jest wspaniałą alternatywą, pod warunkiem jednak, że nie ma się do przejechania 500 km.






Można nawet pozostać w klimatach śląsko-toskańskich:



środa, 4 maja 2011

Teoretycznie wiosna...

Tegoroczny weekend majowy zdecydowanie bardziej zimowy, aniżeli wiosenny.
Święto Flagi, a dzień później 220 rocznica uchwalenia Konstytucji przypominały raczej święto deszczu, a przy tym temperatura za dnia była barbarzyńsko niska, niczym w noc listopadową...
"Pekin" biało-czerwony, Pałac Przydencki biało-czerwony, Ratusz biało-czerwony.
Tylko na ulicach było jakoś wybitnie pusto, szaro i ponuro. 
Ani śladu radości z naszych świąt narodowych wśród przechodniów stolicy... 
Nawet zebrani przy Pl. Piłsudskiego nie zdradzali jej na swoich twarzach, niestety.
Wracając do domu, postanowiłam zadać kłam powszechnej teorii naszego narodowego martyrologizmu duchowego.
Na dowód: iluminacja tęczy na niemal monumentalnej (teraz już zabytkowej) budowli stanowiącej dar narodu radzieckiego pod wodzą batiuszki Stalina (co w pewnym sensie mogłoby owo poczucie martyrologizowania dusz własnych tłumaczyć).
Nasz PKiN uchodzi jako temat raczej kontrowersyjny, chociaż przyznam, że osobiście darzę go sympatią. Tak czy inaczej, wpisał się ów pałac w stołeczny klimat i miasto całkiem nieźle radzi sobie z wykorzystywaniem jego walorów.
THE RAINBOW IS AFTER THE RAIN... MOSTLY...